Strona główna » AKTUALNOŚCI » UKRAINA 2016 – OJ, TE LETNIE WYPRAWY

UKRAINA 2016 – OJ, TE LETNIE WYPRAWY

„Godzina czwarta minut trzydzieści kiedy pobudka zagrała” wstaliśmy aby skoro świt wyruszyć na naszą wycieczkę na Ukrainę. Trasa jaką się poruszaliśmy to odcinek międzynarodowego szlaku rowerowego o oznaczeniu R61. Oczywiście jak to na góry przystało pierwsze kilometry przywitały nas dwoma ciężkimi i długimi podjazdami i bardzo niską temperaturą, około 6 stopni celsjusza. I wtedy wyszedł brak doświadczenia w wyprawach rowerowych w górach. Niestety nie zabraliśmy rękawiczek, co przy zjazdach bardzo dawało się nam we znaki. Ręce, można powiedzieć kostniały na manetkach hamulca. Człowiek całe życie się uczy. Zmusiło to nas do odwiedzenia stacji ORLEN w Ustrzykach Dolnych aby się trochę rozgrzać ciepłą herbatką. Od Ustrzyk droga była już bardzo przyjemna i do samej granicy z Ukrainą podjazdy były małe, prawie nie odczuwalne. Po około dwóch i pół godziny jazdy byliśmy na granicy. I tam zaczęły się problemy. Okazało się, że mimo tego, że przejście graniczne znajduje się na MIĘDZYNARODOWYM SZLAKU ROWEROWYM nie można go przekraczać na rowerach. Polska służba graniczna nie widziała problemu abyśmy przejechali ale niestety Ukraińscy pogranicznicy nie przepuszczają rowerów bo uważają, że samochodowe przejścia graniczne mogą przekraczać tylko pojazdy mające tablice rejestracyjne. Macie wiarę jaki bezsens przejście na MIĘDZYNARODOWYM SZLAKU ROWEROWYM, a nie można przejeżdżać rowerem. Ale jak to bywa w każdej sytuacji można zaradzić i tym razem dzięki jednemu człowiekowi poznanemu na przejściu (młody miejscowy obeznany we wszystkich zawiłych granicznych trikach) po prostu przygarnął nas do siebie i wpisał nas do swojego numeru rejestracyjnego samochodu i tak udało nam się po około półtoragodzinnej przerwie przekroczyć granicę. Wjechaliśmy na Ukrainę gdzie okazało się, że cofnęliśmy się o jakieś 30 lat wstecz. Dzięki temu, że przekroczyliśmy przejście w miejscu mało uczęszczanym przez turystów, mieliśmy okazję przejechać przez malutkie wioski Ukrainy. Żadna zorganizowana wycieczka nie pozwoli obejrzeć tak dokładnie całego kolorytu Ukrainy. Jechaliśmy rowerami i mogliśmy dokładnie obejrzeć wszystko. Śmieszne było to, że nasz przejazd robił wrażenie na miejscowej ludności i pokazywano nas dzieciom i bardzo dużo ludzi do nas machało rękoma. Nawet na jednym przystanku przy lokalnym sklepiku w jednej ze wiosek porozmawialiśmy sobie z młodym Ukraińcem, który nam opowiedział o różnych ciekawych rzeczach. Jak temat dotkną wojny na Krymie nasz rozmówca trochę zesmutniał. Okazało się, że wielu jego znajomych nie wróciło z tej wojny do domu. Dowodem tego było miejsce w pobliskim miasteczku Hyr, gdzie na głównym rynku była tablica z wszystkimi osobami jakie zginęły z tego rejonu. Zdjęć upamiętniających było chyba z 50. Pojeździliśmy trochę po okolicy i po całodziennym kręceniu. Znów ruszyliśmy na przejście graniczne. Tam powtórka z rana, szukanie osoby i samochodu, który nas na czas przejścia przygarnie. O dziwo tym razem sama miła Ukrainka z służby granicznej nam takie auto znalazła i zasugerowała kierowcy aby nas przypisał. Po godzinie oczekiwania i dokładnej kontroli plecaków (chyba nasi celnicy myśleli, że przemycamy papierosy, bo cały czas się nas o to pytali) wjechaliśmy do Polski i szybko po znanej już nam trasie wróciliśmy do bazy. Gdzie przy „napojach regeneracyjnych” postanowiliśmy, że zorganizujemy sobie wyprawę na Ukrainę ale na kilka dni, bo naprawdę warto.”

Poniżej relacja video.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Time limit is exhausted. Please reload CAPTCHA.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.