JURA KRAKOWSKO – CZĘSTOCHOWSKA – NADGRYZIONA PRZEZ ROWEROWE KOLUSZKI

Czasami bywa tak, że mamy coś zaplanowane, a tu „ZONK” i plany „biorą w łeb”. Niestety w ostatnią sobotę była właśnie taka sytuacja. Wraz z kolegą Romanem wybieraliśmy się na „Bike the Warsaw 330” – dla mnie miała to być próba na pobicie rekordu dystansu życiowego. W ostatniej chwili organizator odwołał imprezę.

Sobota była już przeznaczona od dawna na całodzienną jazdę rowerem, więc szybko musieliśmy znaleźć coś w zamian. Okazało się, że Marcin z 6 BIKES jechał na pokazy lotnicze do Rudnik koło Częstochowy, i może nas zabrać. Jak blisko Częstochowy to od razu wpadła nam do głowy Jura Krakowsko – Częstochowska. Plan był taki: do Rudnik, przesiadka na rowery, dalej trochę po Jurze i „na kołach” do domu.

Jak się okazało była to bardzo dobra zmiana. Nie dość, że pogoda była wprost wymarzona do jazdy na rowerze to jeszcze widoki na Jurze wspaniałe. Dodatkowym plusem było jeszcze to, że spotkaliśmy bardzo pozytywnego człowieka z Japonii, o imieniu Koichi, który postanowił zwiedzić trochę Polskę na rowerze. Super gość, pracuje w Polsce od jakiegoś czasu i właśnie kupił sobie rower i zamierza pozwiedzać za pomocą dwóch kółek Polskę. Koichi przejechał z nami kilkanaście kilometrów co pozwoliło nam się trochę poznać. A może go kiedyś zaprosimy w nasze tereny i oprowadzimy trochę po okolicy? Zobaczymy.

Czas nas trochę gonił i musieliśmy pożegnać się z naszym nowym przyjacielem i ruszać w drogę powrotną, bo przed nami było jeszcze około 200 km do domu.

Można powiedzieć, że Jurę trochę tylko nadgryźliśmy, bo zrobiliśmy w tamtym terenie tylko około 80 km, reszta to powrót do domu, ale bardzo nas zachęciła i trzeba będzie powtórzyć wyjazd, tylko więcej przejechać po samej Jurze. Oczywiście plan już jest.

Krótka relacja wideo z wyjazdu