Strona główna » AKTUALNOŚCI » ETAP V WYPRAWY GRUPY „6BIKES” W 2018 ROKU

ETAP V WYPRAWY GRUPY „6BIKES” W 2018 ROKU

Tego dnia naszym celem był Brześć. Mając już za sobą dwukrotne przekraczanie granicy z Białorusią, i wiedząc, że na granicy nie ma kolejek. Ruszyliśmy dopiero około godziny 8:00. Do samej granicy było około 10 km i to drogą asfaltową, wiec dość szybko tam dotarliśmy. I tu jak i poprzednim razem nie było w ogóle osób chcących przejść na drugą stronę.

Tradycyjnie nasze służby z uśmiechem i szybko załatwiły wszystkie sprawy i skierowali nas do Białorusinów. I tu się zaczęły nasze drobne problemy. Niestety nie było już tak łatwo i przyjemnie. Zaczęło się od tego, że jeden z pograniczników po dowiedzeniu się o celu naszej wyprawy, zakomunikował nam, że co jak co, ale na Ukrainę następnego dnia nie wiedziemy. Trochę nas to zaskoczyło ponieważ trasa wcześniej została przesłana konsulowi Białorusi do zaakceptowania, i to właśnie konsul zaproponował przekroczenie granicy w miejscowości Tomaszówka. Ale nie kłóciliśmy się bo uzgodniliśmy, że poprosimy o pomoc w wyjaśnieniu sprawy konsula RP w Brześciu, a że odcinek następnego dnia był krótki, bo zaplanowany tylko na niecałe 100 km, więc i czasu następnego dnia przed południem mieliśmy dużo na zwiedzanie i wizytę w konsulacie.

Ale to nie był koniec problemów na tym przejściu. Nie wiem czy nie spodobaliśmy się służbom białoruskim, czy może z innych względów, ale musieliśmy wszystko wypakować. Dosłownie wszystko. Nawet najmniejsze sakwy, apteczkę czy kosmetyczki, wszystko było sprawdzane. Mimo tak wnikliwych kontroli nic panowie nie znaleźli. Straciliśmy dużo czasu na rozpakowanie wszystkich rzeczy i ponownie spakowanie, więc małe opóźnienie się zrobiło, a do Brześcia zostało około 100 km.

Po około 1,5 godzinie wpuszczono nas na teren Białorusi, i tu z pospiechu nieuiściliśmy opłaty w wysokości 8 rubli za wjazd na teren Parku Narodowego, a tak w ogóle to nawet nikogo nie było aby od nas taka opłatę przyjąć. Nie pomyśleliśmy, że takie potwierdzenie opłaty może być do czegoś potrzebne.

Droga bardzo dobra, nowiutki asfalt i bieluteńkie pomalowane linie. Jazda szła szybko. Po drodze spotkaliśmy lokalnego rowerzystę, z którym trochę porozmawialiśmy o życiu w tym kraju. Nawiasem mówiąc był to jedyny rowerzysta jakiego spotkaliśmy na Białorusi, który jeździł dla przyjemności rowerem. Po rowerze jaki miał pewnie pochodził z jakieś elity, bo rower był naprawdę z „górnej półki”.

Po drodze mijaliśmy tradycyjnie pomniki „gierojów” oraz Lenina. Krajobraz przez pierwsze 20 km to tereny leśne, a później praktycznie do samego Brześcia, tereny „kołchozów” czyli pola uprawne i wioski.

Tuż przed wjazdem do miasta w jednym z naszych rowerów pękła szprycha. Postanowiliśmy zrobić mały postój i ją od razu wymienić, co nietrwało zbyt długo.

Do Brześcia dotarliśmy około 14:00 i udaliśmy się od razu do miejsca zakwaterowania jakim był stadion klubu sportowego Dynamo Brześć.

I tu znowu mały problem, ponieważ tego dnia odbywał się tam mecz międzynarodowy Białoruś – Węgry, to aby wejść na teren znowu musieliśmy mieć przeszukany cały bagaż, względy bezpieczeństwa.

Udało się wreszcie zakwaterować. Zaletą tej lokalizacji było to, że mogliśmy wejść na mecz bez żadnego problemu, co też uczyniliśmy. Byliśmy chyba jedynymi Polakami na tym meczu.

Przed meczem jeszcze zdążyliśmy trochę zwiedzić miasto, a po meczu udaliśmy się jeszcze na nocne zwiedzanie twierdzy Brześć.

Następnego dnia dalsze zwiedzanie Brześcia i wizyta w konsulacie, czy kierunek Ukraina dojdzie do fazy realizacji? To już w następnej części relacji.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Time limit is exhausted. Please reload CAPTCHA.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.