ETAP VII WYPRAWY GRUPY „6BIKES” W 2018 ROKU
Dzień siódmy wyjazdu „6 BIKES” to dzień powrotu do domu. Niestety na takich wyprawach potrzebny jest czas, a tego bardzo brakuje, gdyż wszyscy ograniczeni jesteśmy urlopami i wrócić trzeba określonego dnia. No cóż życie. „Nie chcem, ale muszem!” – jak to powiedział kiedyś Pan Prezydent.
Z miejsca zakwaterowania ruszyliśmy do Hajnówki, gdzie po prostu wsiedliśmy do pociągu i ruszyliśmy do domów.
Może teraz odpowiedź na pytanie: Czy podobała nam się Białoruś?. W rozmowie po wyjeździe padło też pytanie: Po co tam jechać jak tam taki „dziki kraj”, „policyjny?
Tam gdzie byliśmy zauważyliśmy jedną podstawową cechę – było bardzo czysto. Nawet w małych wioskach bardzo dbano o porządek. W miastach rzesze ludzi pracowało przy utrzymaniu porządku. Faktycznie można było odczuć, że państwo „jest pod kontrolą”. Każdy nasz ruch był rejestrowany na milicji. Tam gdzie nocowaliśmy, musiało być odnotowane i zgłoszone, że przyjechaliśmy, i że to miejsce opuściliśmy. Po prostu kontrola. Faktem, było też to, że mieszkańcy chętnie rozmawiali z nami tylko na osobności, i to wtedy bardzo się rozgadywali.
W północnej części Białorusi, czyli okolice Grodna i samo miasto ciekawsze niż południowa część kraju, gdzie przeważały pola i kołchozy, a np. Brześć to miasto typowe jak każde inne, porównywalne do miast europejskich. Oczywiście z Twierdzą Brześć. W Grodnie spotkaliśmy bardzo dużo osób posiadających karty Polaka.
Odpowiadając na pytanie: czy podobała mi się Białoruś? Odpowiem TAK, dlatego, że lubię poznawać nowe miejsca, a każdy kraj jest godny zobaczenia. Jedynie co bym zmienił, to sposób dostania się do tego kraju. Zapakowałbym rowery w samochód i przekroczył granicę samochodem, wtedy jest o wiele większe pole manewru. Niestety turystyka rowerowa nie jest jeszcze tam tak powszechna jak u nas.
Stwierdzenie „dziki kraj”, „policyjny” – może trochę tak, ale przecież jeszcze tak niedawno i Polska była tak postrzegana przez zachód. Może tego tak bardzo nie odczuliśmy, ponieważ byliśmy tam za krótko, ale czy taki dziki, z pewnością nie?
Z przykrością muszę stwierdzić, że nie osiągnęliśmy zaplanowanego w tym roku celu, brakło niewiele. Nie odwiedziliśmy naszego pitstopu znanego z wyjazdu z roku 2017 czyli ukraińskiej wioski Kocury i zlokalizowanego w niej „klimatycznego miejsca uzupełniania płynów regeneracyjnych” 😊 ). Może innym razem.
Na tegorocznym wyjeździe było trochę nieprzewidzianych sytuacji tj. problemy z służbami granicznymi Białorusi, różną interpretacją przepisów przez urzędników. Były etapy dość ciężkie do jazdy ze względu na ciężkie warunki drogowe (etap 4), piach i drogi szutrowe przez większość część etapu. Były awarie, ale nie dużo. Jedna dziurawa dętka, jedna pęknięta szprycha i jeden zerwany łańcuch, to niewiele. Ważne, że każdy z nas wrócił do domu w „ jednym kawałku”.
Jestem zdania, że właśnie te wszystkie nieprzewidziane sytuacje, piach i pot jaki wylaliśmy na trasie zapadnie nam w pamięci. Tak jak wcześniej wspominałem wyprawa ma swoje prawa, jedziemy w nieznane tereny, nieznanymi drogami i wszystko może się zdarzyć. Dzięki temu poznajemy coś nowego i o to w tym wszystkim chodzi.
Cała wyprawa to tylko około 760 km tras o różnej nawierzchni, z czego około 70% to drogi asfaltowe.
Czy za rok będzie następna wypraw 6 Bikes i w jakim kierunku? Czas pokaże. Pomysłów już teraz jest wiele.